Forrest Gump

Jeden z najlepszych filmów jakie nakręcono. Ma znakomite podstawowe elementy, które się uzupełniają i powodują, że efekt jest właśnie taki – Oscary dla najlepszego reżysera, scenariusza adaptowanego, montażu, najlepszego aktora i wreszcie dla najlepszego filmu roku 1995.
Scenariusz Erica Rotha na podstawie powieści Winstona Grooma pod tym samym tytułem, zrealizował znakomity reżyser Robert Zameckis, fantastycznie zmontował Arthur Schmidt, a rolę tytułową naprawdę cudownie zagrał Tom Hanks. Film opowiada o losach niezbyt lotnego (a nawet uważanego za przygłupa) Forresta Gumpa, który razem ze swoją matką (w tej roli Sally Field) mieszka w małej mieścinie w Alabamie. Losy Forresta przedstawione są na tle losów jego kraju i całego świata, od wczesnych lat 50-tych do połowy lat 80-tych. Niby przygłup, ale bardzo wrażliwy człowiek, przypadkowo, jak to piórko niesione na wietrze, trafia w różne ważne miejsca w historii. Zabawne i wzruszające są sceny, gdy Forrest spotyka się z kolejnymi prezydentami, jak walczy w Wietnamie, jak ratuje kolegów, jak trafia na aferę Watergate. Jak zakłada firmę Bubba Gump, inwestuje w Apple Co., dostaje swoje pierwsze buty Nike… Przez cały czas kocha swoją Jenny (zagrana świetnie przez Robin Wright Penn), z którą kiedyś jeździł do szkoły i byli nierozłączni jak marchewka z groszkiem. Film zrealizowany jest naprawdę fantastycznie, szczególnie zachwycają montaże starych filmów archiwalnych, na których możemy oglądać Forresta obok np. prezydenta Johna F. Kennedy’ego czy Richarda Nixona. Taki sam pomysł wykorzystał już wcześniej wprawdzie Woody Allen w „Zeligu„, ale Forrest nie jest tylko elementem tła. Sam Hanks zagrał genialnie gapowatego, ale wzruszającego gadułę, który zmieniającym się ludziom na przystanku opowiada swoją historię i cytuje swoją mamę, powtarzającą mu, że życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz co ci się trafi….