Zachwycona jestem książkami Frederika Backmana, blogera ze Szwecji, którego język i styl jest fascynujący i piękny. Naprawdę. Widzę, że nie tylko mnie intryguje to, co tworzy ten czterdziestoletni pisarz, bo już kolejna powieść została zekranizowana. Po szwedzkiej wersji „Mężczyzny imieniem Ove” z 2015 roku powstała amerykańska wersja z Tomem Hanksem pt.”Mężczyzna imieniem Otto” (premiera w Polsce pod koniec stycznia, na pewno napiszę), cudowne „Miasto niedźwiedzia” też zostało sfilmowane w 2020 roku.
Na Netflixie pojawił się bardzo krótki, sześcioodcinkowy (po 30 minut każdy) serial z 2021 roku o napadzie na bank i nietypowym przetrzymywaniu zakładników w mieszkaniu wystawionym do sprzedaży. Nic nie jest takie jak się wydaje, również mocno niezborni policjanci, a także żądania osoby przetrzymującej zakładników (pizza i fajerwerki).
Narracja w książce jest dziwna, poszarpana, na początku trudno się wyznać co, kto i po co, ale wszystko w końcu składa się jak układanka z puzzli. I twórcy tego szwedzkiego serialu potrafili ten pozorny chaos i rwaną opowieść umiejętnie pokazać. Ogląda się (czyta także) z początku dziwnie, jest to nieco denerwujące ale warto, bo w efekcie widz (czytelnik) wie wszystko, gdy ostatni klocek wpada w wolne miejsce. Bardzo mi się podoba i gorąco polecam. Tym razem i literaturę i serial.