Chris Addison, Simon Blackwell i Martin Freeman (znakomity aktor brytyjski, znany przede wszystkim z roli Bilbo Bagginsa – seria o Hobbicie – czy dr Watsona z serialu „Sherlock„) stworzyli w 2020 roku dosyć krótki, trochę satyryczny serial o rodzicielstwie. To trzydzieści prawie 30 minutowych odcinków, w których panowie poruszyli problemy na styku rodzice – dzieci. W pierwszych dziesięciu odcinkach dzieci są małe, problemy dotyczą kolek i braku snu rodziców, opieki, a także kwestie relacji z rodzicami rodziców, czyli dziadkami. Autorzy dodają pewne retrospekcje, by pokazać jak główni bohaterowie, Ally i Paul, się poznali, zaczęli ze sobą być i jak okazało się, że będą rodzicami. To uzupełnia obraz i pokazuje całe towarzystwo z dystansu. W pozostałych odcinkach dzieci są już większe (13 i 11 lat), problemy się nieco zmieniły i rodzice także. Wszystko jest przedstawione nieco w krzywym zwierciadle, ale myślę, że widzom posiadającym dzieci wiele scen przypomina chwile z własnego życia. Tym widzom, którzy potomstwa nie posiadają, serial uświadamia co im zostało oszczędzone, ale także co stracili. Ale także o układach dorosłe dzieci vs bardzo dojrzali rodzice, bo te relacje i te zależności również wybrzmiewają. Póki żyją rodzice też jesteśmy ciągle dziećmi.
Wzruszających chwil w serialu także nie brakuje, w końcu życie nie składa się wyłącznie z klęsk i problemów. W głównych rolach wystąpili Martin Freeman i Daisy Haggard, a towarzyszą im w roli ich rodziców: świetny Alun Armstrong, cudowna Joanna Bacon, fantastyczna Stella Gonet, rozczulający Michael McKean. Dzieci zagrały cztery osoby. Luke’a najpierw zagrał George Wakeman, a potem Alex Eastwood. Ava’ę najpierw zagrała Jayda Eyles, później zastąpiła ją Eve Prenelle. Polecam naprawdę. Dobrze spojrzeć na siebie oczami innych.