Ten film Sydney Pollack nakręcił w 1973 roku, a sięgnęłam po niego w ramach przypominania sobie ról Roberta Redforda. Troszkę ramotka, ale kolorowa i cudownie muzyczna (Oscar za muzykę Marvina Hamlischa i piosenkę „The Way We Were” w wyk. Barbry Streisand), To już drugi wspólny film panów Pollacka & Redforda, ale ciągle dopiero początek współpracy. Ta opowieść to historia miłosna dwojga ludzi, których różni wszystko: poglądy polityczne, podejście do życia… Ale zakochują się w sobie i próbują być razem. On zabójczo przystojny, powiedziałabym nawet śliczny, w swoich najlepszych latach, wysportowany, zepsuty nieco powodzeniem. Ona urocza, przekonująca, ale niezbyt urodziwa. W końcu Barbra Streisand znana jest nie z tego, że jest piękna, ale z tego, że zawsze ma coś ważnego do powiedzenia. I to jak! Historia zaczyna się w latach 30. i toczy się przez dwadzieścia lat, powoli ukazując zmieniający się świat przed, w trakcie i po II wojnie światowej w USA. I trochę na świecie, bo bohaterka grana przez Barbrę, Katie Morosky, to działaczka polityczna i aktywistka. Hubbell Gardiner to początkujący pisarz, którego kariera przez te lata rozwija się dzięki wsparciu wierzącej w jego możliwości żony. Ale dwie tak różne osobowości nie są w stanie być ze sobą, trudności i odmienne poglądy powodują, że związek się rozpada. Zostają wspomnienia, wspólne dokonania i uczucie wielkiej sympatii. To i tak dużo. Świetnie sfilmowane, bardzo dobrze zagrane, pięknie wyśpiewane. Mimo upływu lat nieźle się ogląda, szczególnie w letni wieczór.