To film, który trwa dwie godziny i dwadzieścia minut, a zostaje z widzem na zawsze. Zrealizowany w 1994 roku przez Franka Darabonta na podstawie zaledwie 100 stronicowego opowiadania mistrza Stephena Kinga, jest jednym z najlepszych filmów opowiadających o nadziei, przyjaźni i przemożnym pragnieniu wolności. Andy Dufresne, bankier, zostaje skazany za zamordowanie żony i jej kochanka na podwójne dożywocie, które ma odbyć w koszmarnym więzieniu Shawshank. Dzięki swojej inteligencji i sprytowi udaje mu się złapać dodatkową więzienną fuchę i zajmuje się finansami wyjątkowo podłego dyrektora więzienia Samuela Nortona. Poznaje tu czarnoskórego osadzonego Ellisa Reddinga, zw. po prostu Red, i ta przyjaźń pomaga mu w znoszeniu uciążliwości więziennego życia. Film opowiada także o tym wielkim pragnieniu wolności, które pozwala znieść wszystko. I utwierdza widza w tym, że marzenia spełniają się wtedy, gdy pragnie się czegoś z całych sił. Film ten to rewelacyjna historia, znakomita reżyseria, bardzo dobre zdjęcia Rogera Deakinsa i świetna muzyka Doris Fisher i Thomasa Newmana. Ale przede wszystkim to fantastyczna gra aktorska wielu aktorów, ale najważniejsi Tim Robbins i Morgan Freeman na najwyższym aktorskim poziomie, stworzyli kreacje, które zapadają w sercu i pamięci. U mnie zawsze w chwilach trudnych pojawia się w pamięci obraz Andy’ego w deszczu i zaraz robi mi się lepiej. A zaraz potem przypomina mi się ostatnia scena i uśmiecham się do siebie z nadzieją….