Trafiłam niedawno w jakąś niedzielę na niego przypadkiem w państwowej tiwi i zostałam. To film, który na bank znacie wszyscy i wasze dzieci także i oby ich dzieci również kiedyś ten film obejrzały. Bo to film ciepły, zabawny i bardzo wzruszający o niesamowitej przyjaźni chłopca z kosmitą, który przez przypadek zaplątał się na chwilkę na Ziemi. Film zrealizowany w 1982 roku przez rozwijającego się ciągle Stevena Spielberga, który miał za sobą już parę filmów, ale tylko kilka znaczących (w tym „Bliskie spotkania trzeciego stopnia” czy pierwszą część trylogii o Indianie czyli „Poszukiwaczy zaginionej arki”), ale przed sobą miał wszystkie genialne swoje osiągnięcia i wielką sławę. E.T. zrobiony jeszcze bez komputerowego rozmachu, zaledwie trochę elektroniki i mały kosmita sterowany zdalnie, zrobił niesamowitą furorę, a parodia jego tekstu „E.T. phone home” pojawia się w większości komedii i jest czytelna dla wszystkich. W filmie gra mała wtedy, zaledwie siedmioletnia, Drew Barrymore i jest świetna. To jeden z filmów robionych dla dzieci, ale lubianych również
przez ich rodziców. Też przecież kiedyś dzieci. Muzykę zrobił John Williams, znakomity ilustrator muzyczny, a tu próbka z E.T.